A my wciąż tutaj.

 zdjęcia: Piotr Jaskólski

 

13 kwietnia jest w naszej rodzinie symboliczny.

To właśnie 13 kwietnia 2011 roku, gdy byłam w piątym miesiącu ciąży z Alexem, przeprowadziliśmy się do domu,w którym obecnie mieszkamy. Wybraliśmy go ze względu na ogródek i umiejscowienie. W pobliżu znajdują się cztery place zabaw, Lidl i polski sklep, jest bardzo spokojnie i zielono, a nieopodal mieszka szwagierka oraz kilku znajomych z małymi dziećmi. Mam sentyment do tego domu i miejsca, bo właśnie tu staliśmy się prawdziwą rodziną i przeżyliśmy mnóstwo cudownych, szczęśliwych i niezapomnianych chwil, których nie zepsuły nam nawet trzeszczące schody, nieszczelne okna i wstrętne zielone wykładziny.

Jednak dzisiaj miało Nas już tu nie być. Ja z dziećmi miałam wrócić na stałe do Polski, a mąż miał wynająć gdzieś pokój i zostać tu jeszcze do czasu spłacenia pożyczek i odłożenia kwoty, która jest nam potrzebna do wykończenia i wyposażenia domu, który wybudowaliśmy w Polsce. Wszystko było już zaplanowane i postanowione, poczyniliśmy nawet pierwsze przygotowania, takie jak wybranie przedszkola dla Alexa i zakup samochodu, żebym mogła go do niego zawozić. Urządziliśmy dwa pokoje, WC i łazienkę, a w pozostałych pomieszczeniach położyliśmy podłogi, żeby nie chodzić po gołym betonie. Na dobrą sprawę potrzebowaliśmy tylko zrobić kuchnię i spokojnie można by było już mieszkać…

No ale nie wyszło. Dziś przedłużyliśmy umowę wynajmu na kolejny rok, a powrót do Polski znów stał się czymś odległym i nieodgadnionym. Nie jestem z tego powodu nieszczęśliwa, ale nie można również powiedzieć, by był to powód do radości. Niewątpliwym plusem tej sytuacji jest fakt, nad którym ciągle się łamałam, czyli to, że nie musimy się jeszcze rozstawać. Wiem, że to nieuniknione i kiedyś nadejdzie taki moment, gdy przez jakiś czas zmuszeni będziemy żyć na odległość, ale wtedy dzieci będą już starsze i dużo łatwiej będzie im to wszystko zrozumieć.

Tymczasem, wciąż przemierzamy te same uliczki i trasy co zwykle.

I wciąż jesteśmy RAZEM <3

 

Zdecydowalibyście się na tymczasową rozłąkę? Macie jakieś doświadczenie w związkach na odległość? 

/ / / /
  • Góralska mama

    Wydaje mi się, że jednak wolałabym zostać tam razem z mężem niż znów żyć na odległość. Piszę znów, gdyż ja i mój mąż, zanim wzięliśmy ślub, to mieszkaliśmy od siebie 130 km. Z jednej strony niewiele, ale z drugiej dość dużo. Oj ujeździliśmy się do siebie strasznie dużo i na paliwo mnóstwo kasy szło.
    Życzę Wam powodzenia. Oby jak najszybciej udało Wam się zamieszkać całą rodziną w Polsce.
    Pozdrawiam !

    • Miałam kiedyś chłopaka mieszkającego 100 km ode mnie, więc wiem o co kaman 😉 Widywaliśmy się tylko w weekendy i to jeżdżenie było strasznie męczące (pewnie dlatego, długo nie potrwało).
      Dziękuję :*

  • Aż miło popatrzeć… 🙂 Uwielbiam takie klimaty… są takie przytulne, rodzinne. Nie mogę doczekać się też swojej przeprowadzki – by móc zapamiętać tą datę i każdego roku wspominać te trudy budowy domu. Jak Wy….

  • My na szczęście nigdy się nie rozstawaliśmy na dłużej niż 2 dniowe delegacje. Nie umiem żyć na odległość. Fajnie, że zostaliście razem;-) <3

Style Selector

Colors

Layout Style

Patterns for Boxed Version

Images for Boxed Version