Milenka ma już prawie roczek, na wyspy zawitała wiosna i coraz więcej czasu spędzamy na spacerach, placach zabaw i naszym ogródku. Nie wyobrażam sobie trzymać jej w wózku przez kilka godzin dziennie, dlatego zakup pierwszych bucików do chodzenia był jednym z moich najbardziej przemyślanych acz spontanicznych zakupów. Bo choć nasza mała jeszcze samodzielnie nie chodzi, to czas jaki spędza stojąc i dreptając przy czymś w miejscu lub na boki jest już na tyle długi, że pozwalanie jej na to w zwykłych bucikach do wózka przyniosłoby więcej szkody, niż pożytku, a na puszczanie na trawę w samych skarpetkach lub boso, bywa jeszcze czasami zbyt zimno.
Dlaczego Clarks?
Początkowo kierowałam się głównie tym, że jest to jedyny sklep stacjonarny w naszej mieścinie, w którym przeszkolony personel pomaga w doborze odpowiedniego rozmiaru i modelu bucika. Jednak wystarczyło, bym wzięła jednego z nich do ręki, by zakochać się w tym, jakie są mięciutkie i starannie wykonane, a dłuższe użytkowanie przez Alexa pokazało, że są również bardzo wygodne i praktycznie nie do zdarcia. Ponadto, posiadają wszystkie pożądane cechy pierwszych bucików, takie jak:
- usztywniony (ale nie twardy) zapiętek
- elastyczna podeszwa
- wyprofilowana wkładka
- wygodne, dobrze trzymające zapięcie
- materiał pozwalający stópce oddychać (skóra)
- szeroki nosek (cztery szerokości do wyboru)
Dlatego, kiedy przyszło do kupna bucików dla Milenki, ponownie skierowałam swoje kroki właśnie do Clarksa, bo jestem przekonana, że będę z nich równie zadowolona, jak w przypadku Alexa.
To nic, że kosztują prawie dwa razy więcej, niż buty, które zazwyczaj kupuję dla siebie. Na odpowiednim obuwiu dla dzieci nie zamierzam oszczędzać, tym bardziej, że są naprawdę warte swojej ceny.
A Wy, jakiej firmy buciki polecacie?