Temat nagości i granic intymności w stosunku do dzieci budzi ostatnio sporo kontrowersji, dlatego zamiast śledzić dyskusje toczące się w różnych częściach internetu i opowiadać za którąkolwiek ze stron, postanowiłam przenieść się z nim do siebie.*
Wpis podzieliłam na sześć punktów, celowo wybierając te, wokół których dyskusja toczy się najgłośniej i do których jestem w stanie się odnieś na podstawie własnych przemyśleń i doświadczeń.
1. Wspólna kąpiel rodzica z dzieckiem.
Był taki okres, gdy synek był jeszcze malutki, że ja lub mąż kąpaliśmy się razem z nim w dużej wannie. Nie trwało to długo, bo raptem kilka tygodni i nie uważam by było w tym coś niestosownego bądź złego. Praktyk tych zaniechaliśmy w chwilę po tym, jak synek zaczął stabilnie i samodzielnie siedzieć, a kąpiel zaczęła przynosić mu frajdę. Z córcią żadne z nas nie kąpało się razem. I już raczej nie będzie.
2. Wspólny prysznic rodzica z dzieckiem.
Pamiętam taką sytuację z zeszłego lata. Byliśmy na urlopie w Polsce i właśnie skończyliśmy urządzać łazienkę w naszym przyszłym domu. Mąż i synek uparli się być pierwszymi, którzy wypróbują deszczownicę zamontowaną w kabinie prysznicowej, więc nie pozostało mi nic innego, jak przyglądać się ich harcom zza zaparowanej szyby, na której co chwila odciskały się ich pośladki. Widok był tak uroczy i przezabawny, że poszłam opowiedzieć o nim teściom mieszkającym za ścianom i wtedy po raz pierwszy spotkałam się ze zdziwieniem dotyczącym naszej yyy… bezwstydności.
Ale jak to!? On wszedł z nim tam na golasa…?
Nie kurde, w kąpielówkach i owinięty ręcznikiem, bo przecież dupę i jajka myje się w umywalce…
Reasumując, prysznic rodzica i nawet kilkulatka tej samej płci, uważam za rzecz normalną i przydatną, choćby ze względu na możliwość zademonstrowania prawidłowych postępowań dotyczących higieny intymnej.
3. Wspólna kąpiel rodzeństwa o odmiennej płci.
Póki co, dzieciaczki są jeszcze na tyle małe, że nie widzę powodu, dla którego miałabym nie kąpać ich razem. Synek (2 lata i 7 miesięcy) nie przejawia zbytniego zainteresowania różnicami w jego i siostry anatomii, ale być może wynika to z faktu, iż już od dawna jest w nich uświadomiony. On jest chłopcem i ma sisiorka, jak tata, a ona (10 miesięcy) jest dziewczynką i ma cipcię, podobnie jak mamusia. Proste. Tym bardziej, że dopóki mała nosi pampersy i jest przy nim przewijana po kilka razy dziennie, to próby ukrycia tego co ma (a raczej czego nie ma) między nóżkami i tak mijałyby się z celem.
4. Rozbieranie się przy dziecku.
Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu, jeśli chodzi o górną część mojego ciała. Widok cycusiów w naszym domu, jest niczym chleb powszedni i dopóki karmię piersią, nic się w tym temacie nie zmieni. Staram się natomiast co raz mniej pokazywać Alexowi nago od pasa w dół, jednocześnie dbając o to, by nie płoszyć się zbytnio w sytuacjach gdy wejdzie mi do łazienki w trakcie ubierania lub podciągania majtek po …
5. Załatwianie potrzeb fizjologicznych przy dziecku.
No właśnie. Chyba każda mama małego dziecka wie, że spędzenie samotnej chwili w łazience, graniczy niemal z cudem. W moim przypadku, jeszcze do niedawna wyglądało to tak, że córcię wkładałam w leżaczku do wanny, a synek bawił się czymś na podłodze, tuż pod moimi nogami. Nie było opcji, bym zostawiła ich samych na czas dłuższego posiedzenia, ani nawet, że biorę tylko jedno z nich. Trochę przesrane, no ale co zrobić? Na szczęście, od kiedy synek załatwia się sam na nocnik, nie odczuwa już potrzeby towarzyszenia mi w łazience, a ja uznałam, że jest to idealny moment, żeby powoli przestawał widywać mnie na kibelku. Bo z tatą, to niech sobie siedzi i patrzy do woli, może podłapie, że można też siusiać na stojąco.
6. Uprawianie czynności seksualnych przy dziecku.
Dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. Nie ważne, że śpią, albo bawią się grzecznie w łóżeczku, a my schowalibyśmy się pod kocyk i tłumili jęki poduszką, albo udawali, że tak po prostu sobie leżymy. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym kochać się z mężem w tym samym pomieszczeniu, w którym znajdują się nasze dzieci. No nie i już. Tfu, tfu! W grę wchodzi jedynie całowanie, przytulanie i głaskanie po udzie.
Podsumowując…
Kąpiel z maluszkiem – tak. Kąpiel ze starszakiem – nie. Prysznic z maluszkiem – tak. Prysznic ze starszakiem – tak, ale w obrębie jednej płci. Wspólna kąpiel rodzeństwa o odmiennej płci – tak, ale do czasu. Rozbieranie się przy maluszku – tak. Rozbieranie się przy starszaku – tak, ale w obrębie jednej płci. Załatwianie potrzeb fizjologicznych przy maluszku – tak. Załatwianie potrzeb fizjologicznych przy starszaku – tak, ale w obrębie jednej płci. Uprawianie czynności seksualnych przy maluszku – NIE! Uprawianie czynności seksualnych przy starszaku – NIE, NIE, NIE!
A Wy, gdzie postawilibyście granice?
* tak na prawdę, to mówiło się o tym już dobry tydzień temu, ale że ostatnio na wszystko brak mi czasu, to tekst dokończyłam dopiero dzisiaj 😉