Wybrałam się wczoraj do supermarketu Sainsbury’s, w celu zakupienia Alexowi spodni. Takich dresowych, na gumce, żeby łatwo mu było je ściągać i zakładać. Wstąpiwszy po drodze na dział dziecięcy, w celu zaopatrzenia się w ciasteczka, rodzynki i wszystko to, czym mogłabym zatkać buzie swoich dzieci, wkroczyłam na dział odzieżowy i po zderzeniu się z szyldem głoszącym SUMMER SALE, straciłam nagle przytomność.
Gdy się ocknęłam, byłam już w domu i klęcząc na dywanie, tępym wzrokiem wpatrywałam się w wysypujące z reklamówki ubrania.
– Tata. AAAAAAA! – stwierdził z przejęciem mój synek.
– Nie Alexiu, tatuś nie będzie na mnie krzyczał – uspokoiłam go z wymuszonym uśmiechem – On mnie k***a za to zaj***e! – dodałam w myślach, po czym wzruszyłam beztrosko ramionami i wróciłam do przeglądu swoich zdobyczy. Oto one:
– krótkie spodenki dla Milenki
– krótkie spodenki dla Alexa
– bodziaki dla Milenki
– koszulki dla Alexa
– komplecik dla Milenki
– kurteczka dla Alexa
A wszystko to za połowę ceny! POŁOWĘ CENY!!! No przecież grzechem byłoby tego nie kupić, prawda? Tym bardziej, że te typowo letnie ciuszki wzięłam odpowiednio większe, więc w przyszłym roku odpadnie nam już jeden wydatek 😉
Zresztą, ja i tak niczego nie pamiętam! Ktoś musiał mi dosypać czegoś do rodzynek. Albo urazu głowy doznałam?
W każdym razie, nie zapomniałam też o tym, po co właściwie tam pojechałam, czyli o spodniach dla Alexa (bardzo fajny materiał! szkoda, że nie przecenione :P)
No i Milence też spodnie kupiłam (po cenie standardowej). Żeby jej smutno nie było… 😉
…
Więcej grzechów nie pamiętam, żadnego nie żałuję! 😀 😀 😀
…
.