Mój mąż się odchudza

 

Po wielu mniej lub bardziej taktownych uwagach dotyczących wielkości jego brzucha, mój mąż postanowił wziąć się wreszcie za siebie. Żeby ułatwić mu start i nie dopuścić do tego, by się rozmyślił, w ramach prezentu gwiazdkowego wykupiłam mu mini pakiet z trenerem personalnym, na który składał się profesjonalny pomiar ciała, skomponowanie diety na 6 tygodni i trzy treningi na siłowni.

Ich pierwsze spotkanie odbyło się jeszcze w starym roku. Tomek został dokładnie zważony i pomierzony z wyodrębnieniem poszczególnych części ciała. Dowiedział się ile ważą jego kości i mięśnie oraz jaki procent jego organizmu stanowi woda, a jaki tłuszcz. Wyliczono mu wiek metaboliczny, stopień otłuszczenia narządów wewnętrznych, dzienne zapotrzebowanie kaloryczne, współczynnik BMI oraz objętość krwi napływającej do penisa w trakcie wzwodu.

 

 

Z tym penisem to oczywiście był żart, ale trzeba przyznać, że pomiary są dość szczegółowe 😉

W tym samym dniu ustalona została wstępna dieta, a nazajutrz odbył się pierwszy trening, po którym Tomek miał takie zakwasy, że nawet tak prozaiczna czynność jak picie piwa, okupiona była nie lada cierpieniem. Bo wiecie, ręce i barki robili.

Dieta natomiast szału nie robi. Ale też ciężko wymagać skomponowania super diety dla kogoś kto tego nie je, tamtego nie lubi, a jeszcze inne mu śmierdzi. Dania są więc dość monotematyczne i dominują w niej typowe dla „bycia na diecie” produkty takie jak kurczak, ryż, warzywa, jajka, serek wiejski i owoce. Zalecenie picia wody z cytryną w chwilę po przebudzeniu też nie jest dla mnie żadną nowością (robię tak od kilku lat), natomiast zaskoczeniem jest duża ilość posiłków w ciągu dnia, czyli aż siedem.

 

 

Dziwne godziny spożywania posiłków są wynikiem pracy na nocną zmianę i ustalane były jeszcze gdy dorabiałam sobie od rana, a mąż kładł się spać ok godziny 13-tej. Aktualnie wróciliśmy do naszego dawnego rytmu życia, w którym Tomek kładzie się zaraz po pracy i wstaje na obiad, a ja przez cały dzień jestem z dzieciaczkami w domu.

Zdjęcia obecnej sylwetki męża widoczne w nagłówku posta zrobione zostały wczoraj, czyli po dwóch treningach i pięciu dniach diety, a napisanie tego jest jednym z trzech warunków pod którymi pozwolił mi je tu opublikować. Pozostałe dwa dotyczą nie pokazywania twarzy i przerobienia zdjęć tak, żeby nie widać było galaretowatości ciała.

Mniemam, że mi się udało 😉

 

PS Przyznać się świntuszki, kto szukał penisa na obrazku? 😀

 

 

/ / / /
  • Justyna Wiśniewska

    Wcale nie taki duży ten brzuch 😛

    • Pewnie dlatego kazał zaznaczyć, że zdjęcia zrobione są w trakcie trwania diety i po dwóch treningach, a nie zupełnie przed 😉

  • Kosmetyko Fanki

    3 mam kciuki za męża <3

    • Dziękuję w jego imieniu 🙂

  • Mój mąż też ćwiczy, jednak on zaś chce przybrać na wadze i z okazji jego urodzin, kupiłam mu wielofunkcyjną ławeczkę z ciężarkami o której przez bardzo długi czas marudził 😛 W sumie oboje wyszliśmy na tym dobrze, bo i mój Małż ćwiczy i ja 🙂 Co prawda wykonuję inne ćwiczenia, ale miło gdy ktoś w domu również pracuje nad swoją sylwetką. Dzięki temu się wspieramy i kopiemy po dupie gdy nachodzi nas wielki leń 🙂

    • Super prezent! Mój chce zgubić brzuszek, ale nie obrazi się, jak przy okazji dostanie trochę mięśni 😉
      Dokładnie. Jeszcze nigdy nie chciało mi się dbać o siebie tak jak teraz, gdy robimy to razem 😉
      Pozdrawiam :*

Style Selector

Colors

Layout Style

Patterns for Boxed Version

Images for Boxed Version